Mimo mocno nostalgicznej natury, raczej nie praktykuję corocznych podsumowań. Rankingi najlepszych płyt ubiegłego roku zostawiam dziennikarzom muzycznym, na listy trendów, lektur, wydarzeń, przełomowych momentów czy czegokolwiek innego też brak mi cierpliwości. Podobnie nie mam głowy do noworocznych postanowień i nie planuję, że nagle od 1 stycznia pod każdym względem będę lepszą osobą. Dobrze by było, ale niekoniecznie potrzeba do tego listy pełnej oczekiwań, którą przykleję na ścianie tylko po to, żeby zapomnieć o jej istnieniu, a pod koniec roku wyrzucać sobie, że ani nie poleciałam do Ameryki Południowej, ani nie pisałam listów do przyjaciół, ani nie zaczęłam regularnie jeść śniadań. Tak więc w Nowy Rok wchodzę spokojnie, zbierając siły i korzystając z kilku dni wolnych od pracy. Mam tylko nadzieję, że ten rok nie będzie gorszy od ubiegłego i że znajdę czas na przyjemności. A jeśli już miałabym coś podsumowywać, to tylko te dobre chwile. Odtwarzać towarzyszące im dźwięki czy zapachy. Po raz kolejny uświadamiać sobie, że to, co najlepiej wspominam, to drobiazgi, niekoniecznie spektakularne, za to naprawdę przyjemne i cenne. I często dzielone z innymi ludźmi, bo przecież „po pierwsze ludzie, po drugie ludzie i po trzecie: ludzie”. Dlatego dziś przepis na odrobinę przyjemności, którą aż chce się podzielić: trufle z białej czekolady, z żurawiną i czerwonym pieprzem przełamującym nieco słodycz. I muzyczna przyjemność, która mogłaby się nie kończyć nigdy: Grouper. Posłuchajcie i jak ja zakochajcie się po uszy. Liz Harris to jedna z tych dziewczyn, które nie używając zbyt wielu środków tworzą spójny dźwiękowy świat, którego nie chce się opuszczać. I co najważniejsze, mimo senno-melancholijno-rozmarzonych momentów, nie ma w tej muzyce nic z pretensjonalnych czy ckliwych dziewczęcych projektów singer-songwriterskich. Zamiast tego mamy kompozycje, które prześladują i zapadają w pamięć. To taka idealna ścieżka dźwiękowa na długie zimowe wieczory albo wczesne letnie poranki, kiedy dzień jeszcze się nie zaczął i pijąc kawę planujemy co przyjemnego można by zrobić. Bonusowe punkty: Grouper wydaje swoje płyty w Kranky, a to już jest plus i rekomendacja. Tyle słowem zachęty. A tymczasem pora na rozpieszczenie kubków smakowych:
TRUFLE Z BIAŁEJ CZEKOLADY z suszoną żurawiną i czerwonym pieprzem
Składniki:
– 300g białej czekolady
– 100g suszonej żurawiny
– 120g śmietanki 30%
– 2 łyźki (30ml) czerwonego pieprzu
– 2 łyźki cukru pudru
Wykonanie:
1. Żurawinę sparz wrzątkiem, odcedź, odstaw do osuszenia, po czym pokrój na kawałki.
2. Połam czekoladę na kostki. Do rondelka z grubym dnem wlej śmietankę, dodaj kawałki czekolady, mieszając rozpuść na małym ogniu (uważaj żeby nie przypalić masy). Możesz też rozpuścić czekoladę ze śmietanką w kąpieli wodnej.
3. Do masy czekoladowo-śmietankowej dodaj żurawinę, rozmieszaj, przełóż do płaskiego naczynia i wstaw do lodówki (najwygodniej na noc), aby stężała.
4. W moździerzu rozgnieć ziarenka czerwonego pieprzu, po czym wymieszaj z cukrem pudrem.
5. Schłodzoną masę nabieraj łyżeczką, formuj w dłoniach kuleczki, po czym każdą z nich obtocz w mieszance cukru pudru i pieprzu.
6. Gotowe!
Uwagi:
– ilość trufli, które uzyskasz z tych proporcji zależy od ich rozmiaru. Ja zrobiłam dość duże kulki, ok. 2,5 cm średnicy – wyszło 18 szt.
– możesz zmniejszyć ilość żurawiny lub zastąpić ją np. posiekanymi orzechami, migdałami, podobnie możesz zmodyfikować przepis obtaczając trufle np, w płatkach migdałów, a pieprz albo całkowicie wyeliminować albo dodać do środka masy – pamiętaj tylko o zachowaniu proporcji śmietanki i czekolady
– gotowe trufle przechowuj w lodówce, wyjmij przed spożyciem.
Po rozpieszczeniu kubków smakowych, czas na przyjemność dla ucha:
Grouper.