black is the new black: pasta z czarnych oliwek i Czarny Latawiec

Za RSS B0YS powtarzam, że nie wierzę w hype’y. Mody. Co i rusz nowe objawienia, czy to na scenie muzycznej, czy w jakiejkolwiek innej dziedzinie. Sezonowe hity, nowe gatunki, zjawiska, must have’y, kolory na jesień/zimę czy płyty miesiąca. Fajnie, że wciąż pojawia się nowe, że to co znane jest redefiniowane i odświeżane, jest co śledzić, co odkrywać, czym się zachwycić. Staram się jednak zachować minimum zdrowego rozsądku, bo połowa dzisiejszych hitów pewnie nie wytrzyma próby czasu i tak jak szybko zabłysły, tak samo szybko ulecą w niepamięć. Z całego tego zamieszania wyławiam dla siebie te zjawiska, które jakoś zarezonowały, pół roku później nadal tak samo cieszą i tym samym dołączają do prywatnego kanonu, do grupy sprawdzonych hitów. Dziś będzie o dwóch takich zjawiskach, które mimo upływu czasu nadal wywołują u mnie efekt „wow”. Jedno i drugie znalezione nieomal przypadkiem. Na gruncie kulinariów: tapenada, czyli francuska pasta z oliwek, w tym przypadku czarnych. Imprezowy evergreen, wdzięczna, bo można ją przyrządzić na ostatnią chwilę, gdy goście już na schodach. Na gruncie muzyki: Czarny Latawiec, postać, której poczynania zdecydowanie warto śledzić, bo z każdą wypuszczoną w sieć ścieżką jest coraz ciekawiej. U mnie zaczęło się chyba od szperania w setach densinghour i wizyty na blogu canti illuminati, później był Unsound 2013 i krótki set w ramach showcase’u mik.musik!, szybki zakup płyty i od tej pory muzyczna fascynacja trwa. Nie wiem czy doczekam się koncertu w Trójmieście, o mały włos nie wybrałam się ostatnio do Warszawy na koncert w Towarzyskiej (ostatecznie wygrał koncert Wilhelma Brasa na Narracjach), tym, którzy byli, mogę tylko zazdrościć. Tym, którzy nie znają, mogę tylko polecić – sprawdźcie, a nuż się zakochacie. Za oknem jesień i zimno, to dobra okazja do wskrzeszenia tradycji gromadzenia się z przyjaciółmi, żeby posłuchać razem płyt, przegadać cały wieczór, zagrać w szachy czy pokera. Pomysł na przekąskę już macie. A zatem zaczynamy:

TAPENADA, czyli pasta z czarnych oliwek
Składniki:
– czarne oliwki (bez pestek): 200g
– oliwa z oliwek: 5-6 łyżek, ok.100 ml
– mały kawałek papryczki chilli (ok. 2 g)
– ocet balsamiczny: 1-2 łyżki
– czosnek: 2 ząbki
– natka pietruszki: 2 łyżki (30 ml)
– sól: pół łyżeczki
– kapary: 1 łyżeczka
Wykonanie:
1. Oliwki i kapary osącz z zalewy. Czosnek obierz, przekrój na pół, papryczkę wypestkuj. Wszystkie składniki wrzuć do pojemniczka lub miski. Zmiksuj (np. ręcznym blenderem) na masę. Przypraw do smaku solą, ewentualnie dodaj odrobinę pieprzu. Gotowe!
2. Podawaj na kromkach pieczywa, grzankach z bagietki lub z krakersami.
Uwagi:
– świeżą papryczkę możesz zastąpić połową łyżeczki sproszkowanego chilli
– jeśli nie masz kaparów, możesz spokojnie przygotować pastę bez nich
– ocet balsamiczny możesz zastąpić sokiem z cytryny
– zamiast natki możesz dodać kilka listków świeżego oregano lub tymianku

CZARNY LATAWIEC, czyli ścieżka dźwiękowa na wczoraj, dziś i jutro:
– densinghour vol.58:
https://soundcloud.com/densinghour/densinghour-vol-58

-podcast dla lineout.pl:

-Mikophonic Workshop, chopped and screwed:
https://mikmusikarchive.bandcamp.com/album/mikophonic-workshop-chopped-and-screwed

Dodaj komentarz